czwartek, 8 czerwca 2017

Chyba jednak żyjemy.

Tak, tak, znowu nawaliłam. Wiem.
Zakładam, że post będzie mocno bez ładu i składu. Żeby nie było, że nie ostrzegałam.

Tak, niedługo miną kolejne trzy miesiące bez posta na blogu. Znowu nie mam nic na swoją obronę. Może to przez brak czasu? Niewykluczona jest też myśl, że zwyczajnie nie nadaję się do regularnego blogowaia, która ostatnimi czasy często pojawia się w mojej głowie. Jednak zdecydowałam się tu wejść, a nuż widelec uda mi się coś naskrobać i opublikować?


Nella nadal jest Nellą. W tej kwestii dużo się nie zmieniło. Suka ma się świetnie, a nasza praca z biegiem czasu zaczyna wyglądać coraz ładniej. W miniony weekend młoda leciała pierwszy raz w życiu samolotem, zniosła to całkiem nieźle. W każdym razie, była na pewno dzielniejsza ode mnie. Kilka dni przed lotem do Wawy dopadła nas cieczka, z wielkim bólem serca musiałyśmy zrezygnować ze spaceru z Mężem - Snapem. Pobłądziłyśmy za to z Oliwią po stolicy, zachowanie Nelli pozostawiło wiele do życzenia, jednak nie mam jej tego pod żadnym pozorem za złe.

Oli nie bij, pliska
A ja? Ja zdecydowałam się na dosyć duży krok do przodu. Większość wie o co chodzi, inni się z pewnością domyślają. Mówią w końcu, że kto nie ryzykuje, ten nie pije szampana. Ale coś więcej o tym pojawi się (mam nadzieję) za niecałe dwa tygodnie tu.

Nie wiem, naprawdę nie wiem co więcej mogę napisac, więc najepszym rozwiązaniem będzie niewielki
spam zdjęciami z Wawy, Zakopanego i wizyty u Gruchaczów. A, no i dziękuję za ponad 5(!) tysięcy wyświetleń! Wow! :o




3 komentarze:

  1. Ajajajaj, już niedługo ❤

    OdpowiedzUsuń
  2. No pięknie pięknie, ja baaardzo dziękuję za spotkanko i czekam na kolejne, no i jeszcze na coś ❤

    OdpowiedzUsuń
  3. Ojj, ogromny krok do przodu! :D Śliczne fotki!
    Ps. Szampana... hahah

    OdpowiedzUsuń